Obserwatorzy

niedziela, 8 marca 2015

Niedziela dla włosów: 3. Ulubiona maska drożdżowa.


Witajcie :)

Przyznam szczerze, że ostatnio moja pielęgnacja włosów jest bardzo uboga. Nadal nie mam czasu nakremować włosów, ledwo starcza mi czasu na olejowanie. Ponadto zaczęłam wcierać Jantar, mam jeszcze 3/4 buteleczki więc postanowiłam go wykończyć. Co prawda na moje włosy słabo działają przyśpieszacze ale ostatnio zmierzyłam odrost i mam go 6 cm, włosy malowałam niecałe 5 miesięcy temu. Nie wiem czy to zasługa wcierania kozieradki przez 2 tygodnie w styczniu czy jednak moje włosy nie rosną aż tak wolno.
Z braku czasu postawiłam dzisiaj na coś co znam i zawsze się sprawdza, czyli na domową maskę z drożdży. Zresztą na skalpie ostatnio wyskoczyło mi kilka krostek i potrzebuje on nawilżenia. Mam tylko nadzieję, że nie są one spowodowane przez Jantar, tylko przez zbliżającą się miesiączkę:)
Ogólnie zauważyłam, że ile dziewczyn tyle wersji tej maski. Pierwszy raz robiłam ją na postawie przepisu z internetu, nie pamiętam już jednak dokładnie źródła. Pamiętam, że nałożyłam ją na mokre włosy i cała spłynęła. Dlatego jest to maska, którą nakładam tylko na SUCHE WŁOSY. Ponadto od tamtego czasu przeszła ona już wiele modyfikacji, dlatego nazywam ją swoją maską :)
Podstawa maski zawsze wygląda u mnie tak samo, jest to cała kostka drożdży i dwie łyżki maski. Zawsze daję też jakiś olej, żeby łatwiej było to wymieszać. Dzisiaj dodałam do niej naftę, olej rycynowy, glicerynę, witaminę E w płynie i keratynę. Dawno nie dostarczałam włosom protein, ale mimo, że ich nie lubią, raz na jakiś czas trzeba :)
Podstawą był oczywiście Kallos, którego już szczerzę nienawidzę, ale postanowiłam, że do końca marca nie kupuję niczego, co nie jest mi niezbędne. W każdym razie miałam dzisiaj spory problem z wymieszaniem wszystkiego, maska wyszła mi bardzo gęsta, aż za gęsta. 
Po samym spłukaniu jej wodą moje włosy były dziwne, nie były tak nawilżone jak zawsze, co prawda były śliskie ale też jednocześnie skrzypiały jak po dobrym oczyszczeniu. Na szczęście po umyciu włosów szamponem Babydream i nałożeniu na chwilkę odżywki Garnier avocoado w dotyku były normalne :) Kiedy trochę podeschły nałożyłam na końcówki serum z Marion i rozczesałam je grzebieniem. Podczas schnięcia były bardzo sztywne, mimo, że z natury i tak takie są. Zaczęłam się obawiać czy ich przypadkiem nie przeproteinowałam, mimo, że dodałam dosłownie 2 krople keratyny. Na szczęście po wyschnięciu i rozczesaniu wyglądają zadziwiająco dobrze, nawet udało mi się je dociążyć!


Pozdrawiam :)
Grey_eyes

11 komentarzy:

  1. Bardzo lubię, gdy moje włosy są dociążone. Twoja włoski też bardzo ładnie wyglądają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, to chyba po raz pierwszy je dociążyłam :)

      Usuń
  2. Bardzo ładne ;) I jakie gęste!

    OdpowiedzUsuń
  3. Już baaardzo dawno nie używałam drożdży na włosy. Muszę powrócić do nich, w początkowych miesiącach mojego włosomaniactwa spisywały się bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Może skusze się na domową maske drożdżową, ale stosowną jako kuracja na porost. Na razie jednak wcieram kozieradke a potem jeszcze serum agafii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie na porost nie działa raczej, a w każdym razie za rzadko ją stosuję żeby widzieć efekty. A co do kozieradki to na razie przerzuciłam się na Jantar, chcę dokończyć to co mam :) Zależy mi na jak największym przyroście do maja

      Usuń
  5. U mnie tez ostatnio z braku czasu ubogo, ale... nadrobimy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja obawiam się, że nadrobię dopiero w wakacje, bo 3 dni w tygodniu jestem po 10 godzin na uczelni i nie starcza mi czasu ani sił:(

      Usuń
  6. Śliczne włoski :) Jakie proste Ci się zrobiły :P no niestety z czasem tak bywa, studia zabierają masę czasu :/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za wasze komentarze. Każdy z nich jest dla mnie bardzo ważny i pomocny w dalszym prowadzeniu bloga :)