Obserwatorzy

piątek, 12 czerwca 2015

Niedziela dla włosów: 13. Laminowanie siemieniem 2.


Cześć :)

Dzisiaj mam wolne więc postanowiłam już dzisiaj zrobić niedzielę dla włosów. Całą niedziele planuję poświęcić na naukę więc dzisiaj zrobiłam sobie wolniejszy dzień. Chciałam wypróbować coś nowego, ale nie miałam za dużo składników więc postawiłam na laminowanie ale w nieco innym wydaniu. Zapraszam do czytania :)
Zaczęłam od naolejowania włosów olejem sezamowym. Nakładałam go na dwie godziny więc naolejowałam też skalp. Na początku włosomani zawsze olejowałam skalp dlatego postawiłam na jakiś czas do tego wrócić. Mam nadzieję, że do końca września zapuszczę włosy jeszcze o około 5 cm dlatego też nadal stawiam na przyrost. 
Kiedy miałam już olej na włosach około 2 godziny wzięłam się za szykowanie gluta. Wymieszałam wodę z mlekiem i zagotowałam. Następnie dodałam 3-4 łyżki siemienia. Chciałam żeby wyszedł mi na prawdę gęsty glut ponieważ prawie zawsze wszystko spływa mi z włosów. 

Odcedziłam ziarenka, jednak po namyśle dodałam ich trochę do gluta. Tym razem glut wyszedł mi aż za gęsty ale nie stanowiło to dla mnie problemu. Dodałam do niego łyżkę miodu i odżywkę Garnier Ultra Doux z olejkiem z rozmarynu i liściem oliwnym. Mam ją dopiero od niedawna ale już zdążyłam ją polubić, przede wszystkim zachwyca mnie jej zapach. Nie wiem ile dokładnie jej było ponieważ dodawałam jej na oko do uzyskania odpowiedniej konsystencji. 
\

Myjąc włosy najpierw nałożyłam na skalp odżywkę Kallos Frutta, następnie umyłam je Alterrą. Nadal jednak czułam, że nie są do końca umyte więc umyłam je jeszcze raz minimalną ilością Barwy pokrzywowej. Następnie nałożyłam na całe włosy gluta i trzymałam to wszystko pod czepkiem około godzinę. Zmywając wszystko nałożyłam jeszcze troszkę odżywki, żeby było łatwiej wypłukać ziarenka. Zabezpieczyłam włosy olejkiem z Isany, rozczesałam i zostawiłam do samodzielnego wyschnięcia.
Podsumowując: włosy były miękkie ale nie osiągnęłam takiego samego efektu jak zawsze po laminowaniu. Nadal były nie do końca dociążone i żyły własnym życiem. Niestety ostatnio trafiają mi się same bad hair day i może na zdjęciu tego nie widać bo przed zdjęciem rozczesałam włosy ale końcówki nadal się buntują. Nie podcinałam ich od stycznia, nie licząc małego odświeżenia miesiąc temu, ale było to kilka milimetrów więc się praktycznie nie liczy. Nie są rozdwojone i szkoda mi ich podcinać ale jeśli nadal tak będzie to w końcu będę musiała to zrobić. 

Pozdrawiam,
Grey_eyes :)


5 komentarzy:

Dziękuję serdecznie za wasze komentarze. Każdy z nich jest dla mnie bardzo ważny i pomocny w dalszym prowadzeniu bloga :)